Strony

niedziela, 31 maja 2015

A ja mażę, i mażę, i mażę... ;)

To, co ostatnio sprawia mi niesamowitą radochę można by chyba określić jako "bazgroterapia" ;)
Podobno świat już jakiś czas temu oszalał (albo wydawcy światu wmówili) na punkcie kolorowanek dla dorosłych. U nas jest jeszcze chyba do szału daleko, bliżej do zdziwienia lub lekkiej konsternacji: co robisz...? kolorujesz???
Tak, koloruję! Z tym, że mnie kolorowanie przydawało się już lata temu przy pracy z osobami z afazją. Fakt, znalezienie wtedy wzorów mogących przydać się dla dorosłych ( więc nie misie i inne pysie) było trudne. Dzisiaj jak się okazuje, nie ma z tym problemu. Całe morze wzorów jest do pobrania z netu, i coraz więcej można też kupić specjalnie przeznaczonych do tego książek.
Co daje takie kolorowanie? Rodzinie zagadkę: czy żona i matka sfiksowała już całkiem? Mnie odprężenie i dobrą zabawą. Włączam sobie jakiegoś audiobooka, albo muzykę, biorę kredki, kolorowanki i zacięciem przedszkolaka koloruję :D
Fakt, gdybym umiała rysować, to bym rysowała. Skoro nie umiem, a potrzebuję chyba kolorów to kolorowanki są dla mnie idealne. I guzik mnie obchodzi jaką tam sobie kto teorię dorobi ;)))
Zabawa jest doskonała, polecam :)






sobota, 25 kwietnia 2015

Ciąg dalszy

szycia z tego, czego Ci u mnie dostatek ;)


Kiedyś kupiłam przemysłowe szpulki nici w kolorach neonowych. Bez powodu i przyczyny. Ot tak, bo mi potrzeba było koloru. Leżały i leżały, w końcu się doczekały. Najpierw wyszyłam nimi kamyki na kosmetyczkach z poprzedniego postu. Użyłam ich także do przeszycia torby. Na zdjęciach nie widać, ale dało to taki fajny, wiosenny efekt.
Ps.
Z dzisiejszych zajęć:
rozmowa nr 1
Mati:a ja też mam w przedszkolu huśtawki! (w odniesieniu do historyjki obrazkowej)
Ja: o to Ci zazdroszczę, też bym się chętnie pohuśtała
Mati: Ty??? Taka duża!!! przecież by się połamały!
rozmowa nr 2
Klient, młody chłopak opowiada mi ramach ćwiczeń mowy czynnej: w przyszłą środę idę na nowych Avengersów...
ja: jako to nowych?! to są nowi Avengersi i ja to przegapiłam!?
Mina klienta - bezcenna :D

piątek, 24 kwietnia 2015

Prawie...

Prawie, prawie przestałam palić. Nie wiem już który to raz. A jak wiadomo, prawie robi wielką różnicę. Więc guzik mi z tego wychodzi i nadal tkwię w szponach nałogu. I własnej głupoty. Ale kiedy rzucam, to koniecznie muszę się czymś zająć. Czymś, co daje efekty szybko i bez specjalnego wysiłku. Jak np. szycie kosmetyczek:


Te dwie pierwsze to wynik jeszcze jednej próby nauki pikowania z wolnej ręki. Dwie kolejne, to wynik eksperymentów z szyciem z usztywnieniem i bez usztywnienia. Szyjąc z grubszego jeansu można sobie darować spokojnie owatę, kosmetyczki i tak trzymają kształt. Wszystkie cztery i jeszcze torba, która się szyję są również wynikiem prób utylizacji portkowych filetów, których mam w nadmiarze. Gdyby starczyło mi cierpliwości na szycie, to jeansu z odzysku starczyłoby na namiot i to całkiem spory :)

czwartek, 23 kwietnia 2015

Moce przerobowe :)

Moce przerobowe aktualnie mam niewielkie. Spodni do przerobienia duuużo, czasu mało.
To kolejne efekty wykorzystania/przerabiania niepotrzebnych jeansów:
misiek i kosmetyczka.


Uszyłam jeszcze sobie spódnicę w której (o dziwo, bo za noszeniem jeasu nigdy nie przepadałam) bardzo fajnie mi się chodzi.
Moja rodzina boi się, że niedługo wszystko u nas będzie z jeansu ;)

wtorek, 7 kwietnia 2015

Słonie :)

Słonie uszyte w ramach akcji "Setki słoni dla dzieciaków". Uszyte także w ramach recyklingu z jeansów.
Szmaciaki dla dzieciaków, a dla nieco starszych z Bajeczek Babci Pimpusiowej A.Waligórskiego króciutki wierszyk:

"Prosiła glizda słonia raz w nietrzeźwym stanie:
- Strasznie mnie plecy swędzą, podrap mnie kochanie.
Słoń podrapał i ryknął śmiechem jak armata:
- Stara, co się wygłupiasz, coś taka plaskata?"
 :D

czwartek, 2 kwietnia 2015

"Nowy" model :D

Jak się okazuje, ja się jednak mało na maszynach znam. Może to dlatego, że jestem zbieraczem, a nie kolekcjonerem :D


I co byście dziewczyny na takiej maszynie uszyły??? :D
Jestem bardzo ciekawa Waszych pomysłów!

niedziela, 29 marca 2015

W kolorze bajora ;)

Bluzka jaka jest, każdy widzi ;)
 
Miała to być radosna, wiosenna zieleń, ale tak wybierałam i oglądałam, że w końcu ...zamówiłam nie to, co chciałam. Jak łatwo się domyślić były to oczywiście zakupy internetowe. I tak ta dzianina koloru wody w bajorze w parku obok mojego bloku leżałaby pewnie ku uciesze moli nie wiadomo jak długo, gdyby nie moja koleżanka. Żeby jej udowodnić, że kolor jest naprawdę nieciekawy w trochę ponad pół godziny uszyłam bluzinę. Dodałam łaty z recyklingowego  jeansu (którego mam dzięki mojemu dziecku mam duuużo), żeby trochę ożywić trupi kolorek materiału. Bluzka szyta na na Juki HZL-K85.

czwartek, 19 marca 2015

Nie o szyciu, lecz o życiu ;)


W dużym skrócie: kilka miesięcy temu wpadłam na genialny pomysł, aby dokonać rewolucji zawodowej. Wzięłam udział w rekrutacji, która przebiegała tak, jakby biorący w niej udział walczyli o fotel prezesa, a nie o stanowisko na samym dole łańcucha pokarmowego wielkiej korporacji. W każdym razie  (oceniam to póki co w kategorii pecha ;) ) udało się i zostałam przyjęta.
Jedynym jak do tej pory niesamowicie pozytywnym aspektem mojego kopniętego pomysłu jest to, że poznałam grupę fantastycznych młodych ludzi. I tak sobie ich obserwuję i poznaję i jest mi wstyd za to jakie warunki pracy, życia i rozwoju nasz kraj stworzył tym młodym ludziom. Ale o tym innym razem.
Zabawek na razie nie szyję, ponieważ...nie chce mi się najzwyczajniej w świecie i nie mam siły, dzięki mojej nowej pracy właśnie. Na szczęście mam zamówienie na kocisko i pewnie tez zwierzak przywróci mi szyciowe siły ;) Poza tym zgłosiłam bloga do konkursu "Szyciowy blog roku", także w ramach lekkiej stymulacji do stworzenia czegoś nowego. Szyję za to sporo ciuchów dla siebie, co pozwala mi nie dostawać stanów przedzawałowych w sklepowych przymierzalniach ;) I co ciekawe, dzianinowe bluzki śmigam na łucznikowej staruszce, ponieważ nowoczesna Juki tego nie ogarnia, jak zresztą wielu innych rzeczy.
A tutaj mój blog w konkursie, gdyby ktoś miał ochotę zapraszam do głosowania :)

http://szyciowyblogroku.pl/?s=eduszka&post_type=zgloszenie

Kolejnym powód dla którego tak mi nie po drodze do szycia, to prezent od męża :)

 Ja fanatyczna miłośniczka książek papierowych zakochałam się bez pamięci w moim "kundelku"! Czytam dzięki niemu dużo więcej.Funkcja podświetlania tekstu jest po prostu zbawienna dla oczu sponiewieranych jaskrą. Niewielki rozmiar i waga pozwala zabierać go ze sobą wszędzie. Poza tym nie mam przy sobie jednej czy dwóch książek, a całą bibliotekę ;) I jak szyć w takich okolicznościach? ;)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...