Strony

niedziela, 25 sierpnia 2013

Egzorcysta... ;)

byłby bardzo przydatny w momentach, kiedy przychodzi mi coś licytować na Allegro.
Coś we mnie wstępuję, tudzież wyłazi z zakamarków podświadomości i licytuję, aż wygram!
Właśnie w takim napadzie "muszę wygrać" stałam się posiadaczką dwóch archiwalnych roczników Burdy: 95 i 96 rok.
Nówki sztuki, nieśmigane, ale pełnoletnie.
Moje własne zbiory zaczynają się od 1997 roku, więc dlaczego nie zagracić sobie jeszcze bardziej chałupy i kupić kolejnych 24 egzemplarzy? ;D
Te Burdy z 90-tych lat chyba lubię najbardziej. Nie ma problemów z tym, czy będzie pasować, czy nie. Trzeba było tylko pamiętać, żeby z reguły brać wykrój o rozmiar mniejszy niż faktycznie posiadany i już.
Żeby zamortyzować koszty chwilowej niepoczytalności, coś z tych gazet chciałam uszyć.
A że ostatnio jestem w fazie wyszywania góry nazbieranych szmat, wpadłam na genialny sposób, jak się pozbyć różnych cienkich bawełenek.
Uszyję sobie piżamkę! Ja wymyśliłam, tak zrobiłam.
"MójCiOn" jak zobaczył, zbladł i stwierdził, że jeżeli ja w tym będę spać, to dzisiaj jego głowa boli ;)))
Cóż, o gustach się nie dyskutuje! ;)

piątek, 16 sierpnia 2013

I jeszcze torba...

z sami wiecie, których portek ;D
swoją drogą, to te gacie są jak torba Hermiony, końca nie widać.
Torba z przodu 


z tyłu

w środku

 i wyjaśniło się, co się dzieje z moją forsą! To ten mały skubaniec wszystko do swojego gara zgarnia i chowa na końcu tęczy ;)

gustowne dodatki  do wymiany, w zależności od potrzeb:

 broszka kokarda - już zajumana przez młodą w celu przerobienia na fascynator,

drobiazg w stylu Wielka Pardubicka ;)
 
  
lub odrobina romantyzmu na co dzień ;))


A tak w ogóle, to ten uroczy drobiazg wytopiłam z koralików Pyssla dla męża mego z wyrazami miłości, żeby przy kluczach sobie nosił. Mąż podziękował, ale stanowczo odmówił noszenia tego cuda  ;)))


I na koniec, znalazłam w końcu ilustrowaną definicję mojego światopoglądu ;))


wtorek, 13 sierpnia 2013

Pierwsze urodziny i wyniki Candy.


Jak candy, to candy. Losowanie musi się odbyć w odpowiedniej oprawie, czyli w puszcze po cukierkach (bardzo dobrych zresztą):
Losy włożono, zamieszano i wylosowano:


Wylosowano, co następuje:
torba nr 1:

torba nr 2:
 torba nr 3:






torba nr 4:
Ogromne podziękowanie dla wszystkich uczestników zabawy :)
Osoby wylosowane proszę o kontakt.

Ps. Dzisiaj mija rok od założenie bloga. Dziękuję serdecznie wszystkim, którzy tu zaglądają :)
Lojalnie ostrzegam, mam zamiar jeszcze trochę go poprowadzić ;)

niedziela, 11 sierpnia 2013

Jak się nie da, jak się da ;)

Jedna moja znajoma miała poważne wątpliwości, jak można uszyć spódnicę ze spodni. Powtarzała: "przecież tak się nie da" :D 
Uszycie spódnicy dla Miśki to był w ogóle pikuś, bo to chude jest i materiału potrzeba malutko. Natomiast na mnie wykombinować spódnicę , to już jest ciut większa sztuka. Ale też się dało!
To dowód, że jednak się da uszyć kieckę ze spodni.

Jedyna niedogodność, to to, że każdy element trzeba było wycinać oddzielnie.

Szyło się szybko i przyjemnie. Po bokach środkowego klinu, żeby nie było łyso, strzeliłam wzorki wyszywane na Necchi. Można zauważyć zastosowany został trik mający optycznie zwęzić sylwetkę ;) Ciemne w środku, po bokach jasne. Zadziałało tak sobie. Nawet złudzenia optyczne mają swoje granice.*

A to dowód, że nie wszystko przełazi w genach na dzieci. 
Ja nie potrafię upiec niczego innego, co nie przypominałoby płyty chodnikowej. Moje dziecko za to potrafi zamieszać parę składników i wyczarować pycha słodkości! Tym razem wyczarowała maślane ciastka z powidłami :) Pychota!

*Ps. właśnie mi Liliana wyłuszczyła, że mi się popiep...o z tą spódnicą i ciemne powinno być po bokach :)))
co mnie w sumie cieszy, bo okazuję się, że jednak mam jeszcze coś w małym rozmiarze - rozum! :)

czwartek, 8 sierpnia 2013

"Konstrukcja młotka" ;)

Konstrukcja młotka jest prosta* , tak jak tych spódnic. Już prościej się nie da ;D
Ta uszyta została z wielkie chustki.


Właściwie to spódnica trzy w jednym. W zależności, co się przesunie na przód ;)
Kiedy za pierwszym razem pokazałam chustę mojej Chudzinie z propozycją przeróbki na spódnicę lub sukienkę usłyszałam: "eeeee matka no coś Ty?! jak to będzie wyglądać?"
Nie, to nie. Dzisiaj rano usiadłam i sobie samej uszyłam z niej spódnicę. Miałam ją na sobie niecałą minutę, tyle, co do przymierzenia. Potem poszłam ją pokazać Edyśce. I to był błąd ;) Misi oczy się zaświeciły i stwierdziła: "ale fajna,to dla mnie?" I zanim zdążyłam coś powiedzieć już siedziała w środku mojej spódnicy.
No co miałam zrobić? Zwęziłam gumkę w kiecce i uszyłam jeszcze przepaskę na włosy dla kudłatej, z tego co zostało. I tak "wystylizowane"moje dziecię poszło dyndać na huśtawkach ze swoimi psiapsiółkami.

Poza tym uszyłam jeszcze taką, ale już tylko dla mnie!

Okazało się jednak, że jak się ma hektar tyłka do obszycia, to nie ma co liczyć na to, że w takiej spódnicy nie będzie człowiek wyglądał jak namiot cyrkowy ;)) Tak więc uszyłam, przymierzyłam i natychmiast sprułam ją z jednej strony. Zwęziłam porządnie, zszyłam znowu i teraz jest dobrze, ale zdjęć już nie miałam siły robić w tym upale.
I uszyłam jeszcze taką:
Komu przypadnie w udziale, to jeszcze kwestia dyskusji ;) ale jak znam życie, to  Miśka ją podwędzi. Tutaj nastąpiło mega uwolnienie tkaniny, bo nasza mama trzymała ten materiał w szafie ponad 30 lat!
A wszystkie trzy uszyłam dzisiaj od rana. Dla zajęcia czymś głowy, żeby się nie denerwować.
Wczoraj pozbyliśmy się samochodu. Nie z własnej woli. Ktoś wjechał w tył naszej pomarańczowej torpedy i po aucie.
Dodatkowo w ramach gratisów okazało się, że mam tydzień "urlopu" bo moja praca akurat nie jest potrzebna. Z tym tylko, że za to wolne oczywiście płacone nie mam!

* Konstrukcja młotka-  u mnie w domu, jak ktoś nie mógł czegoś pojąć, to się mówiło:
 " no coś Ty, przecież to jak konstrukcja młotka, już prościej się nie da, młotku jeden" :)))

Pewnie nie ja jedna czuję się jak tak kukurydza ;)
Może to jest pomysł, jak doczekać końca upałów? :)

Kadr z filmu Upał z 1964, reż. Kazimierz Kutz

niedziela, 4 sierpnia 2013

Galotus maximus ;)

Jest tak. 
Spódnica dla Eduszki, taka do latania z koleżankami. 

Było tak:
Trzy pary wielgachnych portek za całe 7 zł kupione na ciuchach.
Chudzina na luzie mieści się w jednej nogawce ;D
Zaczęłam od tych ciemnych. Miały jasne smugi i najmniej było mi ich żal do prowadzenia eksperymentów. Póki co zużyłam tylko jedną nogawkę. 
Na ileś roczników Burdy znalazłam jeden wykrój prostej spódnicy dla nastolatki, na 140 cm wysokości osobnika obszywanego. 
Przy czym Edi ma ponad 150 cm, a wykrój był i tak za wielki ;). 
W związku z brakiem gotowych wykrojów próbowałam nawet pouczyć się konstruowania odzieży, ale poległam :) Czytając, a właściwie oglądając książki "Konstruowanie odzieży" K. Trzcińskiej, poczułam się jak w banku - nic nie rozumiałam ;D
Wyszyty na Necchi wzór bez ładu i składu jest wymuszonym rozwiązaniem zamaskowania jasnych smug na materiale. Smugi były dwie, ale tak głupio wyglądało z tylko dwoma wzorami, to wyszyłam więcej. Gdybym nie miała Necchi, to pokombinowałabym ze zwykłym zygzakiem. Zawsze jest to jakiś sposób na ratowanie materiału. Tył wyszyty nie jest, bo już mi się nie chciało siedzieć przy maszynie i chyba za dużo byłoby tej wzorzystej radości ;) Za to ekspres jest pod kolor haftu, czyli jasnopomarańczowy. A to dlatego, że Chudzina zakończyła fazę fascynacji fioletem i od wczoraj jest w fazie pomarańczowej ;)
 Koszt materiału na spódnicę1,16 zł. Zabawa przy szyciu, bezcenne ;)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...